
Wszyscy czuliśmy, że coś się tworzy… - Lekarz Witold Chmielowski
Zapraszam do przeczytania.
Minęło kilkanaście lat od pierwszego kursu w Kirach. Na palcach jednej ręki można wymienić to, co się nie zmieniło, to dokładnie tak jak świat wokół nas. Ale po kolei…
Telefon z ZG ZOSP RP. Kurs dla ochotników w Kościelisku? OK. Dlaczego nie, taki jak jeden z wielu, które wtedy prowadziłem.
Co pamiętam z pierwszego kursu? Nie mogliśmy trafić. Wiadomo, czasy bez GPS, smartfonów. Zajechaliśmy do remizy OSP w Kościelisku – to w takich miejscach dotychczas prowadziliśmy kursy, zawsze tylko jeden raz. Dopiero Bartek Luty – syn Kierownika przyjechał po nas i tak trafiliśmy do „Kirowego Gościńca”.
Kursanci? – Typowo, panowie po pięćdziesiątce, doświadczeni strażacy, dużo wiedzący starali się nas uczyć, stwierdzając że Straż jest od gaszenia, a od ratowania lekarze. Cel ich przyjazdu? Kulinarno-turystyczny!
Warunki? – Dość trudne, mała sala w piwnicy, na wykładach – „Stoły – rozłóż!” Na ćwiczeniach – „Stoły – złóż!”.
Kierownik? – A tutaj zaskoczenie. Panowie – mówił do nas – w przyszłości zrobimy to inaczej, zrobimy „To”, przygotujemy „Tamto”. Pomyślałem sobie w duchu, jak to rodowity Krakus: Idze, Idze bajoku! Plany Kierownika wydawały się oderwane od tej nieco siermiężnej rzeczywistości.
Kolejne kursy i kolejne, i następne… Wszyscy czuliśmy, że coś się tworzy, coś zmienia…
Tylko Kierownik jak bosman z piosenki Czerwonych Gitar, kiedy trzeba było, a to zapinał płaszcz, jadąc do Stolicy walczyć o środki dla Kirowego, a to powiedział parę mocniejszych słów do druhów, którzy pomylili kurs z poprawinami…
A teraz trochę mi wstyd, naprawdę nie wierzyłem początkowo, że powstanie tu ośrodek dydaktyczny z prawdziwego zdarzenia na miarę XXI wieku!
Jak jest teraz? – Słuchacze chcą się uczyć, wiedzą, że tutaj jest tylko nauka, trudno nawet zbyt wiele zobaczyć w okolicy, bo nie ma na to czasu. Ci, którzy nie chcą się nauczyć, raczej nie przyjeżdżają do Kościeliska. Wykładowcy mają doskonałe warunki lokalowo-sprzętowe. Instruktorzy – poligon do ćwiczeń na wysoce profesjonalnym poziomie – tylko tak można to nazwać.
Ostatnio, porządkując szafkę, znalazłem stary telefon. Co to ma do Kir? Ano, ma. Ten telefon stary, toporny, z którego czasem udało się zadzwonić (o ile był zasięg) i nic ponadto – to tak jak „Kirowy Gościniec” przed 15 laty. Jak jest teraz – proszę wyjąć swojego smartfona z kieszeni! Co można zrobić przy jego pomocy? Więcej niż sobie wyobrażamy!!!
Tak jest teraz u pana Marka – kierownika „Kirowego Gościńca” w Kościelisku. Kierowniku! Stu lat wytrwałości w dążeniu do celu.
lekarz Witold Chmielowski – współpracuje od 2004 roku